Babcine floksy
Na miejskim targowisku rojącym się
od ludzi lipcowego piątkowego przedpołudnia, nie zwróciłaby uwagi na tę starszą
kobietę, gdyby ta nie zapytała głośno:
-Kupi
pani ode mnie bukiet?
-Nie,
nie potrzebuję… - rzekła odruchowo, szukając czegoś na straganie.
Zerknęła
jednak. I zatrzymała się przy tej kobiecie.
Ujrzała fioletowe floksy trzymane w
wyciągniętej do niej dłoni. Zapachniały miodowo. Świeżo zerwane wydały się
godnym królowej darem.
-Ile?
-Trzy
złote.
-Wezmę.
Przytuliła
bukiet do piersi, wdychając zapach babcinego ogrodu. W nim rosły właśnie takie.
Stały w domu w kryształowych wazonach. Gościły się letnią porą zapachem i
kolorem w pokojach pachnących przeszłością.
Mama
także je kochała.
,,To prezent od was? Prawda?”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz