***
Gdzie jest życie jak nie
tutaj, i nie teraz?
W dniach przebierać jak w
ulęgałkach pod gruszą
W drodze do domu
dziadków.
Sycić się deszczy chmurą,
wonią dzikich łąk
Brzęczących o lecie, nim
jesień
Zmiecie barwy, zapachy
miodne
Jej niewygodne.
Rozpanoszy się mgłami,
poranków chłodem,
Czekając na zimę, nie
trwożąc się
Jej nadejściem.
Jesień wszak jest
przejściem do świata,
W którym życie umiera,
potem kiełkuje,
By wiosną sycić oczy,
dłonie, stopy,
Zmrożone chłodem,
stężałe, pragnące,
Aż wzejdzie wyżej i wyżej
słońce.
Wiosna rozgości się,
dojrzeje i w lato znów urośnie,
Pełne, ponętne niczym
kobiecość w pełni księżyca
Uległa, miękka,
rozkochana
Pachnąca słodko. Życiu
oddana.
Nieustająca przemiana.
Czytam ósmy raz. Piękny wiersz.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Pory roku mają w sobie magię przemian. I jakiś spokój.
OdpowiedzUsuń