Płaszcz ofiarny
„Nie…Z
tego czarnego atłasu nie uszyję płaszcza ofiarnego…Uszyję suknię
na tango…”- powiedziała z mocą. Siedziała w fotelu. Śliczna, drobna kobieta.
Ciemnowłosa. Czerwone, uszminkowane usta. Bluzka w kolorze butelkowej zieleni.
I błyszczące zielone korale. Jak jej duże zielone, błyszczące oczy. Piękna.
Silna. Delikatna. Miękka jak fala. Srebrzysta jak księżyc. Pełna ciepłego
słonecznego blasku. Żywa. Nareszcie żywa.
Jakiś
czas temu kupiła kilka metrów czarnego materiału. Na ofiarny płaszcz. Płaszcz,
który nosiła przecież niewidoczny od tylu lat. Płaszcz przetykany igłami bólu.
Słowami. Zdarzeniami. Stratami. Zdradami. Śmiercią. Płaszcz, który
przecież - uszyty, byłby nie do uniesienia. Przez nikogo. A jednak nosiła go codziennie. Otulona nim mówiła,
śmiała się, tańczyła, słuchała, tuliła. W niewidoczną materię wnikały wciąż
jeszcze kolejne igiełki bólu. A ona, nosząc go, żyła. Codziennie żyła, nie
zrzucając niewidocznej materii. Płaszcz wnikał w nią, kiedy oddawała się naga kochankowi. Był z nią, gdy spacerowała po
cmentarzach, zazdroszcząc zmarłym ich spokojnego snu. Czuła go, gdy samotnie
spacerowała brzegiem morza. Czasami stawał się tak ciężki, że godzinami leżała
na twardej podłodze, płacząc. Modląc się o siłę, by żyć. Trwać w tak długich
wtedy minutach dnia i nocy. I trwała przecież dzień po dniu. Płaszcz chronił
ją. Przynajmniej tak myślała.
„Nie…Z
tego czarnego atłasu nie uszyję płaszcza ofiarnego…Uszyję suknię
na tango…”- powiedziała, śmiejąc się radośnie. Głośno. Srebrzyście. Mocno.
Płaszcz
stał się lżejszy niż piórko.
Fajnie ujęte wszystkie emocje związane z tym co dzieje się w życiu. "..Płaszcz przetykany igłami bólu. Słowami. Zdarzeniami. Stratami. Zdradami. Śmiercią.." To wyrażenie smutku. "..kiedy oddawała się naga kochankowi.." "..gdy samotnie spacerowała brzegiem morza.." to znów w moim odczuciu wyrażanie pozytywnych emocji. No i ten śmiech pod koniec tekstu. :D Prawie się go słyszy. Bardzo "płaszczowy" tekst..
OdpowiedzUsuń"Płaszczowy"...ufam, że nie płaski. ;P
Usuń