SEN
PIERWSZY
Siwa
staruszka
Wkroczyła
z przerażeniem do wnętrza labiryntu. To olbrzymie drzewo ze srebrnymi,
fosforyzującymi liśćmi i owocami dumnie stało pośrodku, wewnątrz
nieprzeniknionej czerni. Jego wielkość i rozłożystość onieśmielała. Wokół
korytarze. Miliony korytarzy. Ciemność i jasność oślepiały. Bała się. Coraz
bardziej się bała. Lęk dusił krzyk. Słowa niknęły, pochłonięte bladym, chorym
światłem owoców i lepką czernią.
Smolista
ciemność spowijała myśli. Zabierała radość. Trupie światło padało na tłum
kobiet. Zobaczyła, że stoi samotnie pośród tłumu staruszek.
Ta
kobieca postać pojawiła się przed nią zupełnie niespodziewanie. Włosy. Jej
włosy. Jej włosy były świetliste. Jak włosy anioła na średniowiecznych
malowidłach. Falujące i srebrne. Falujące i siwe. Falujące i białe.
Fosforyzujące jak owoce. Miękkie jak pajęczyna i równie długie.
Zbliżyła się do niej.
Stanęła za nią. Srebrnowłosa powoli się odwróciła.
Krzyknęła.
Była pomarszczoną twarzą
ze śmiertelnie smutnymi oczyma.
Starą młodością.
Młoda-stara.
Jedna.
„Kim
chcesz być?” – zapytał głos starej o siwych, falujących włosach.
Obudziła
się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz