Kobieta
z koralem
Obce.
dziewiętnastowieczne miasto spowijał kuszący zapach ciepłego chleba. Udała się
tam, prowadzona smakowitą wonią. Wspaniała, pachnąca piekarnia należała do
pewnej kobiety. Zwalista postać, odziana w czarną, połyskującą suknię;
olbrzymie, bujne piersi kobiety, rozłożone na dębowym stoliczku, odbijającym
stylowy, czarny telefon, zajmowały przestrzeń pomieszczenia wypełnionego
zapachem chleba. Na jej mocnej, białej szyi wisiały grube sploty
pobłyskujących, ciemnych korali. Jeden przykuwał wzrok głęboką czernią.
Umieszczony pośrodku, zagadkowo i hipnotycznie błyszczał. Wpatrywała się w
niego, zaciekawiona i przestraszona.
Matrona,
ostoja spokoju i powagi, przyjrzała się jej uważnie. Ciemne, wielkie oczy
spoglądały przytomnie i bystro. Wiedziała. Ona wiedziała.
„Co
musi się stać, byś była szczęśliwa?” – zapytała.
Telefon.
Pobudka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz