***
Chłopczyk
wspinał się po pagórku porośniętym kwietniową soczystą zielenią. Przebierał
nóżkami i utrzymywał rękoma równowagę. Z tyłu podążała matka. Jej dłoń
spoczywała na plecach malca. Nie wiem, czy go lekko popychała, czy może tylko
ochraniała. A on zdobył szczyt. Może pierwszy tego dnia? A może już kolejny?
Usiadł na pagórku wśród trawy i zaczął zrywać mlecze. Wyciągnął rączkę ku matce
i się roześmiał.
A
gdyby jej nie było, gdyby nie było tej dłoni ułożonej na plecach dziecka?
2016
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz