OBRAZ
Muzyka
grała miękko, dźwięki kontrabasu buczały delikatnie, wibrowały w uszach, w
ciele. Spoglądała na zebranych ludzi skąpanych w czystych dźwiękach. Wydawali
się zupełnie pozbawieni obecności. Nierealni.
Błądziła po nich wzrokiem. Szukała obrazów.
Znalazła.
Jak zwykle.
Najpierw
dostrzegła mężczyznę. Dojrzały, piękny, łagodny łuk profilu jego twarzy
zdecydowanie jej się spodobał. Dostrzegła też w przyćmionym świetle
wyraźniejsze zmarszczki, nieuchronne zarysowania czasu widniejące wokół oczu i
w okolicach wąskich ust. Widziała jego zmęczone spojrzenie, skierowane na grających.
Za chwilę podążyło niżej. Zerknęła. Mężczyzna trzymał w ramionach dziewczynkę. Jej
niezwykle gęste jasne włosy spływały po jego szerokich ramionach łagodnie ją
obejmujących, dużymi dłońmi pogładził małą po główce. Coś żywo mówiła, a on się
do niej uśmiechał, odpowiadając cicho, cierpliwie. Potem pocałował delikatnie
jej włosy, właściwie musnął czubek głowy. I znowu zaczęli słuchać. Ponownie
stali się wibrującym dźwiękiem. Dźwiękiem miłości. Dźwiękiem spokoju. Oazą
obecności. Obrazem.
Zasłoniła
oczy, by niecierpliwe łzy nie popłynęły wezbranym strumieniem. Coś,
niespodziewanie wewnątrz niej poruszyło się niespokojnie. Zapłakało ze smutkiem
w samotności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz