niedziela, 23 lipca 2023

Do tanga...

 

Tango

            Co mnie tam wtedy zawiodło? Sama nie wiem. Może dalekie dźwięki muzyki. Tak. To chyba one mnie wtedy tam sprowadziły. Dotąd sama nie wiem. Pamiętam jedynie obraz.

Popołudnie było wrześniowe. Słońce delikatnie oświetlało kamienice i ludzi, wydobywając soczystość barw. Drżące chłodnawe rześkie powietrze pachniało dojrzałym latem.

Dojrzałość.

            Tak. Wciąż widzę tańczące pary. Dojrzałe kobiety w kolorowych sukniach. Ich przymrużone oczy. Kobiety przytulone do mężczyzn. A może wiedzione przez nich?

„Dokąd?” – myślałam. „Gdzie? Dlaczego? Jaką historię kryją te poruszające się płynnie
i z wdziękiem sylwetki?”

Kobiety oparte i objęte. Objęte pewnie i całkowicie. Nieobecne. Dalekie. Odległe. Twarze
z delikatnymi uśmiechami i z wyrazem oddania, uległości, zapamiętania. Dojrzali mężczyźni obejmujący partnerki, mijali inne pary. Lekko i pewnie. Bez potknięć i zawahań. Po męsku.

W tle brzmiało tango. Muzyka smutna i rzewna dla mnie. Choć zmysłowa i cielesna.

I cóż? Zobaczyłam tańczoną dojrzałą miłość.

            Stojąc tam w zachwycie, myślałam, że uczestniczę we fragmencie sztuki teatralnej.
W istocie, tak odrębny od wszystkiego wokół wydał mi się ten widok. Tak piękny. Pełen kobiecej delikatności i męskiej siły podczas przemijającego wrześniowego popołudnia.

Pomyślałam wtedy tylko, że też tak chcę.

Chcę tak przemijać w rytmie tanga.

Oddać kobiecą miękkość męskiej duszy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Prze-moc