MAŁA
BALETNICA
Dziewczynka
płakała. Łkała głośno, a łzy ciekły po gładkich zróżowionych policzkach. Całym zmęczonym
drobnym ciałem wstrząsały gwałtowne dreszcze. Nic nie mogło jej uspokoić.
Wyglądała wzruszająco smutno w czarnym obcisłym trykociku, atłasowych baletkach,
teraz już rozwiązanych, i białej muślinowej paczce. Nogi, odziane w ciemne podarte
rajstopy, delikatnie drżały.
Płakała. Nieustannie głośno
płakała. Zawodziła. Dłońmi zaciśniętymi w piąstki wycierała łzy.
To nic, że wokół ustawił
się tłum ludzi. Próbowali pocieszać. Próbowali przemawiać do rozsądku.
Próbowali grozić. Próbowali przekupić. Próbowali zbliżyć się do niej i dotknąć
jej dygocącego ciałka. Mała broniła się płaczem. Broniła się łzami. Tworzyły
granicę, poza którą nikt nie mógł się przedostać.
Podeszła do niej wtedy ta
ciemnowłosa kobieta. Cała jej twarz tonęła w burzy gładkich błyszczących
włosów. Jedynie jasność czoła i delikatny tajemniczy błysk oczu przebijały zza
kurtyny włosów. Karmin ust onieśmielał. Spokój promieniował z całej jej postaci
łagodnym blaskiem. Głębokim, ciepłym kobiecym głosem szepnęła w ucho małej
baletnicy jakieś słowa. Pytała. Patrzyła. Mała najpierw westchnęła głośniej, a
potem, wstrząsana nadal dziecięcym płaczem, zaczęła szybko mówić. Mówiła,
mówiła, i mówiła. Kobieta cierpliwie słuchała, delikatnie obejmując
dziewczynkę.
-Ja jestem tobą, a ty
jesteś mną. - odrzekła tamta kobieta. – Chodźmy już. Nie ma co zwlekać. Mamy
jeszcze tyle do zrobienia.
Mała lekko się
uśmiechnęła. Wzięły się za ręce. I poszły.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz