środa, 27 września 2023

Wspomnienia

 

PODWIECZORKI U BABCI

Pamiętam słoneczną kuchnię w wiejskim domu mojej babci. Latem zwykle przesiadywałam w niej, bo skwar nie pozwalał wyjść na zewnątrz. Pachniało w niej babką cytrynową i jakimś środkiem na zabijanie owadów. Ta dziwna mieszanka odurzała mnie jak muchę i coraz bardziej senna siedziałam przy stole, oglądając uważnie promienie słoneczne przebijające się przez żółte zasłony. Czasami przyglądałam się umierającym owadom. Konały wolno.

Potem babcia robiła herbatę. Wyjmowała ciasto z prodiża i zasiadaliśmy do podwieczorku. Na zewnątrz nadal było cicho. Słońce trzymało świat swoimi promieniami. Rozpalało i rozpuszczało. W cieple i ciszy jedliśmy ciasto. Było lekko kwaskowe, żółte, wilgotne. W sam raz na słoneczne popołudnie. Gorąca herbata gasiła pragnienie. Czasami to był kompot truskawkowy, słodki, lepki, dobry. Przyglądałam się cukiernicy. Szklane grawerowane naczynie przypominając kielich napełnione drobnymi kryształkami. Zwykle stała na białym lekko odrapanym kredensie, na wyższej półce i nigdy nie mogłam do niej sięgnąć. Zawsze marzyłam, że kredens będzie należeć do mnie, ale tak się nigdy nie stało. Odszedł w zapomnienie. Może został zniszczony? Czasami widuję podobne w rustykalnych restauracjach, na targach staroci i wtedy wracam myślami do wiejskiej kuchni w domu mojej babci. I do letnich popołudniowych podwieczorków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Prze-moc