wtorek, 7 marca 2023

Odbicia

 

LUSTRO

 

To lustro odziedziczyła po poprzednich lokatorach. Znalazła je we wnętrzu starego łóżka. Zakurzone, brudne, z przybrudzoną od farby srebrnawą ramą leżało w głębi, przykryte niepotrzebnymi deskami, szmatami, papierami. Odłożyła je na bok, zamierzając wyrzucić, ale nie uczyniła tego jednak. Nie wiadomo dlaczego umknęło oczyszczeniu starej przestrzeni. Leżało samotnie w oczekiwaniu na dobry czas.

Któregoś dnia, szukając czegoś w piwnicy zerknęła w zapomniany kąt i ujrzała srebrzysty błysk, iskierkę słońca w ciemności i kurzu. Zaczęła mozolnie wyjmować przedmiot, zastanawiając się, czy to może jakiś zagubiony obraz a może fragment siedziska. „Lustro” – pomyślała – „To jest lustro.” Uśmiechnęła się do siebie, wspominając lustrzane odbicia w wesołym miasteczku, kiedy chadzała do niego z rodzicami. Pamiętała, jak bardzo lubiła te miejsca, w których lustra, zniekształcając rzeczywistość, odbijały dziwne kształty ludzi i świata, tworząc nowe przestrzenie życia. Tak wiele światów wewnątrz szklanych tafli. Uwięzionych obrazów wydobywanych spojrzeniem.

Lustro, systematycznie oczyszczane z kurzu, powoli błyszczało. Srebrzystą ramę pomalowała na biało, przez co nabrało szlachetności. Szukała miejsca dla niego, przenosząc
z pokoju do pokoju, ożywiając ruchome światy.

Często przyglądała się sobie w odbiciu. Kryształ tafli tak jasny, tak przejrzysty powodował, że widziała wszystkie niedoskonałości swojego ciała. Drobne zmarszczki, jakieś niewielkie pieprzyki, krostki, włoski porastające ciało, delikatne, niemal niewyczuwalne. Godzinami siedziała, patrząc. Studiując strukturę ciała. Wpatrywała się w swoje oczy. W nich gdzieś na dnie drzemał uśmiech, może rodzaj przekory i figlarności, ale głębiej jeszcze poruszały się ciemności skrywające smutek, pytania, niepokój. Przesuwała palcami dłoni po twarzy, badając uważnie nierówności skóry, ciepło ust, zagłębienia policzków, nozdrzy. Szyja wydała jej się tak wiotka, filigranowa w porównaniu z resztą ciała. Trochę śmieszna. Łagodny spadek ramion prowadził ją do piersi. Gorących, uległych. Jej kobiecość.

Wpatrując się w siebie pomyślała o przyszłym czasie. „Zwiędnę” – powiedziała
do siebie – „Będę nicością.” Lustro spokojnie przyjęło jej wywód, odbijając różowość pleców, stóp, brzucha i pośladków. Czy zatrzyma jej obraz na zawsze? Czy go odszuka kiedyś w martwocie ciała? Czy będzie jej potrzebny?

Tego wieczora znużona dniem szykowała się do snu. Lustro stało jak zwykle
na komodzie. Bieliło się ramą, odbijając jej świat. Nie wiedzieć dlaczego, kiedy odwróciła się od niego tylko na chwilę, spadło z metalicznym hukiem na kafle. Spokojnie, bez lęku odwróciła się i pochyliła. Ujrzała siebie w tysiącu odbić. Odbicia kawałków ciała
w nierównych szklanych taflach porywały ją w inne światy. Jest w tylu miejscach, w tylu myślach, w tylu ciałach. Jest wielością światów. I niczym.

4 komentarze:

  1. Lustro. Trochę jak kałuża po deszczu. Wystarczy podmuch wiatru lub żaba. Odbicie w tafli zakrzywia obraz. A może wcale nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie. Ale rozbite lustro zakrzywia wiele razy więcej.

      Usuń
  2. W wielu światach. Każdy skrawek innego świata.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak. Takie trochę alternatywne rzeczywistości.

    OdpowiedzUsuń

Prze-moc