sobota, 27 marca 2021

Pełnia

                                      

Pełnia

Właśnie dziś księżyc ma barwę przydymionej pomarańczy. Mieści w sobie elektryzujące ciepło i delikatną łagodność kobiety. Przypomina miękkie chętne ciało. Gładkie, krągłe, lecz odległe. Jest w nim nieuchwytna zaduma. Tajemnica. Mroczna i daleka. Jakieś urwane echa snów. Echa minionych zdarzeń. Echa wspomnień układających się w nieprawdopodobne historie. Płynie  melancholią i pragnieniem, oświetlając przymglonym blaskiem dachy budynków. Wydobywając czerwień, cienie i blaski starych murów. Szepty umarłe pomiędzy kamieniami. Namiętności skryte w czarnych oknach domów.

Teraz patrzy wprost na mnie. We mnie. Nie pozwala zasnąć oczom i ciału.  Wisi wysoko na smolistym niebie. Samotny wędrowiec budzący niepojęty niepokój instynktów  mleczno pomarańczowym światłem.

Kąpiąc się w blasku, próbuję uchwycić niewyraźną, pełną niedopowiedzeń opowieść miesięcznych promieni. Składam urwane słowa. Zbieram szczątki uczuć rozbitych w powietrzu, błąkających się rozpaczliwie w ciemności świata. Lepię żmudnie opowieść z martwej przeszłości, wierząc, że ją choć na chwilę ożywię.

Czymże byłam? Kim będę? Dokąd powędruję, przemilczając uczucia i słowa, kiedy ostatni oddech zgaśnie na ustach? Czy stanę się powracającym mlecznym kołem? Czy smuga księżycowego światła pozwoli mi jeszcze raz ujrzeć kontury świata?  Czy…?

Cienie na księżycu, odkąd pamiętam, przywodziły mi na myśl dawne twarze. Znane ze snów, z krótkich podróży, mijane gdzieś ukradkiem wieczorami, w barach, na ciemnych ulicach, przystankach, widziane w bramach. Twarze. Twarze samotnych ludzi zamkniętych w przestrzeni bezpiecznego ciała. Ludzi zamkniętych w świecie przypadkowych zdarzeń układających się jednak w jakieś absurdalne historie nabierające dopiero z czasem pełni sensów.

Twarze pytające – dlaczego? Pytające – po co? Pytające – jeszcze?

Obietnice opowieści.

2 komentarze:

Prze-moc